..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Ogólne

   » Rozgrywka

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

Ścieżka fechtmistrza



Poniższy tekst jest spisaną swoistą przemową Yöela, Fechmistrza z odległego Karabahu, którego wypowiedź o filozofii wyznawanej przez niego została przeze mnie usłyszana podczas pobytu w Troalskiej karczmie "Pod Bykiem".

Czytelnikowi gwoli wyjaśnienia, Tymoteusz, Bibliotekarz Obozowiska



Życie to taniec? Nie dla mnie. Za dużo zachodu, można się spocić i potem się śmierdzi. A wiadomo jak zapach potu działa na przychylność płci pięknej, co nie panowie? W ścieżce Fechtmistrza przede wszystkim chodzi o odpowiedni styl bycia. Nie mogę przecież ubierać się jak obdartus… jak przykładowo tamten powietrzny łupieżca… co? Nie, nie mówiłem o tobie przyjacielu. Pewnie, że nie. Myślę, że nie tylko nie jesteś obdartusem, ale jak na takiego głupka jesteś całkiem dobrze ubrany, ale nie bierz tego do siebie. A wracając do tematu. Fechtmistrz musi trzymać fason, bo w przyszłych pieśniach Trubadurów bohater nie będzie przedstawiony takim, jakim był naprawdę tylko takim, jakim go zapamiętają Dawcy Imion. Dlatego właśnie ważne jest, aby być widocznym. Ja sam żyje w centrum uwagi dzięki prawie każdemu szczegółowi mojej osoby. Głośny śmiech i bogaty strój zawsze zwracają uwagę. Tak rodzi się legenda. Niektórzy pewnie już myślą, że się wywyższam no i mają rację. Bo, który z was tu obecnych dzięki swojemu sprytowi i wrodzonemu szczęściu, a także niezachwianej charyzmie miał szansę rozmawiać z dwoma smokami i to przeżyć? No właśnie. A to tylko dwa epizody z mojego życia.

Część z was może czytała dzieło Elizabettty, Fechtmistrzyni z kaeru Adelade. Wspomniała ona o wiecznie nienagannych manierach i słowach tak wyniosłych, że słychać je na pierwszym piętrze. Jak dla mnie to całkowita bzdura. Trzeba dostosować maniery do sytuacji. Przecież nikt normalny nie będzie jadł sztućcami wśród nomadów, bo tym nie zyska poparcia. Kto mnie zna to wie, że potrafię tęgo pić, ta karczma była świadkiem jak z Torvaldem z Lśniących Szczytów rozbiliśmy nie jedną beczkę piwa, a potem jeszcze byliśmy wstanie chodzić i walczyć (jeśli nie słyszeliście o Torvaldzie to jest on Trollem Powietrznym Łupieżcą, więc dotrzymanie mu kroku w piciu jest nie lada wyczynem). No, ale oczywiście zachowam się całkiem inaczej wśród szlachty i pięknych kobiet. Beknięcie, którego nie powstydzę się w karczmie czy pośród prostego ludu nie wydobędzie się z moich ust na bankiecie. Podobnie to się na z besztaniem przeciwnika. Jeśli to zwykły kmiot to wyklnę go prostym językiem, aby przesłanie trafiło do jego pustej obsranej makówy. Do równego sobie przeciwnika odezwę się odpowiednio inaczej.

Co z walką? A to odpowiedź jest prosta. Walka to coś pięknego i wspaniałego w moim życiu, no oczywiście wole flirt z jakąś śliczną białogłową, ale dobry pojedynek bardzo mnie uszczęśliwia. Niestety ponownie nie zgodzę się z Elizabettą, bo sztuczne przedłużanie walki, które ma „podobno” uczynić z potyczki wspaniały godny pieśni Trubadura wyczyn jest godne pożałowania. Przecież nie będę skakał jak jakiś głupek trzy godziny wokół chłopa z widłami? Starcie powinno trwać niezbyt długo, ale za to musi być najwyższej jakości. Nie wystarczy kopnąć przeciwnika w krocze. Trzeba go zwyciężyć i to w pięknym stylu. Lekki ruch nadgarstka, krok i słowa, które przejdą do legendy i już broń przeciwnika wylatuje w powietrze, a jej właściciel leży na ziemi brocząc krwią lub błagając o litość. Jeśli zdarzy się to drugie to zawsze trzeba pamiętać o wspaniałomyślności. W końcu jestem Fechtmistrzem, a nie jakimś tępym rębajłą, który nie wiedziałby, która ręka jest, która gdyby w jednej nie trzymał broni. Tak ja puszczę przegranego wolno, żeby mógł rozgłosić światu, że przegrał właśnie ze mną – Yöelem z Karabahu. No inna sprawa, że jeśli spróbuje mnie potem zaatakować zdradziecko zastrzelę go jak psa z kuszy, bo nie warto kalać ostrza krwią kogoś bez honoru.

Życie nie jest tańcem. O nie! Życie to nieustanna sprzeczka. Wieczna rywalizacja między Fechtmistrzem, a Czasem. On próbuję wymazać moje imię z pamięci ludzkiej, a ja robię wszystko, aby pozostać znanym. Krok za krokiem prowadzę rywalizację z całym światem, żeby pokazać wspaniałość Ścieżki Fechtmistrza, a dokładniej mojej ścieżki życia. Bez ciągłej przygody, usechłbym jak kwiat bez wody, jak człowiek bez piwa.


tymek.
komentarz[10] |

Komentarze do "Ścieżka fechtmistrza"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Corwin Visual
Engine by Khazis Khull based on jPortal
Polecamy: przeglądarke Firefox. wlepa.pl


   Sonda
   Czy wiesz czym jest Earthdawn?
Pierwszy raz słyszę o tym system
Coś mi się obiło o uszy.
Tak grałem kilka razy.
Jestem wiernym graczem od dawna
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   "Pojedynek"
   "Zdradziecki ...
   Legendy Pogromu
   "Nietypowy pr...
   „Tajemn...
   "Karawana"
   Mnich
   Earthdawn - "...
   Tropiciel
   Naszyjnikiem ...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.025600 sek. pg: